W hotelu w St. Ullrich, gdzie nocowali zawodnicy teamu Astana, atmosfera była przeciętna. A wszystko przez słabszy wynik Vincenzo Nibalego w niedzielnej górskiej czasówce Giro d’Italia.
„Rekin z Mesyny”, który musiał zmienić rower przez problemy techniczne, spadł w generalce na trzecie miejsce. Do Stevena Kruijswijka (LottoNL-Jumbo) traci 2:51 min.
Wczoraj byłem tak wkurzony, że mogłem zniszczyć wszystko, co wpadłoby mi w ręce. Demolowanie rzeczy niczego by jednak nie zmieniło. Do kolejnych etapów musimy przystąpić na spokojnie, taktycznie. Nie będzie to łatwe zadanie. Moja strata z drugiej strony nie jeszcze stratą, której nie mógłbym odrobić
– tłumaczył Nibali.
Według zwycięzcy Giro z 2013 roku Kruijswijk nie może liczyć na tak dobrą pomoc kolegów z ekipy.
LottoNL-Jumbo nie jest tak samo mocne jak Astana. Moi koledzy cały czas jadą świetnie, zawsze są przy mnie. Zdaję sobie jednak sprawę z tego, że jeśli Kruijswijk nie zaliczy naprawdę fatalnego dnia, będzie ciężko zabrać mu różową koszulkę. Do walki włączy się zapewne jeszcze Movistar. I czego chce Esteban Chaves (Orica-GreenEdge)? Czy zadowoli się drugim miejscem?
– zastanawiał się 31-latek.