Danielo - odzież kolarska

Jeździec bez głowy

Odgrzewamy trochę starego, sobotniego kotleta, ale jak mus to mus. Na początek mała zagadka. Popatrzcie na zdjęcie powyżej oraz poniżej i wskażcie dziesięć różnic…

grundmann

Dobra, zadanie łatwe. Więcej różnic niż podobieństw, ale mimo tego oba zdjęcia są jakby kalką. Co prawda wyścigi nie te, ale miejsce to samo (polkowicki rynek) i motywy te same. Czyli finiszujący o zwycięstwo peleton i ten wspaniały jeździec na swoim motocyklowym rumaku jakieś pięć metrów przed grupą psujący fotograficzny kadr.

Dlaczego znowu o tym piszemy? Dwa lata temu (chyba już tyle mija) na wyścigu Grundmanna i Wizowskiego doszło do identycznej sytuacji, co teraz w Grodach. Pan Janusz na motorze przyprowadził większą grupę. Prawdziwa z niego była lokomotywa, nawet teraz Kittel na Giro nie ma lepszej. Może jakiś adresik, telefonik, angaż w Etixxie?

Żarty na bok. Gromy, jakie wówczas spadły na przysłowiowego pana Janusza był wielki i zasłużony. I wydawało się, że jest po sprawie. Odpowiednie instancje poszły po rozum do głowy, ci panowie z obsługi, którzy myślenie wyłączyli, znaleźli przycisk z magicznym napisem „on” i wszystko cacy. Tym bardziej, że na całym świecie namnożyło się groźnych ekscesów, w które zamieszane były osoby z kolumny wyścigów, więc wszyscy byli uczuleni. Bo motory – ale nie tylko one – mogą w sekundę popsuć 150-kilometrowy wysiłek innych np. kolarzy.

Jasne, pan policjant ma zabezpieczać trasę, włączyć  sygnał w najmniej odpowiednim momencie przejeżdżając obok młodej mamy z noworodkiem idącej ulicą. I przyszpanować przed peletonem. Obowiązku patrzenia w lusterko nie ma. Po co zresztą. Kolarze są przecież daleko. Oni jadą 40 km/h, ja mam 70 km/h. Nikt go nie uświadomił, że im bliżej mety płaskiego etapu, tym tempo podskakuje z prędkością joggującego strusia pędziwiatra.

Pan policjant widocznie nie widział też kursującego niedawno w sieci filmiku z dalekiej Ameryki, gdzie podczas kryterium zgasł motor, kierujący nie mógł odpalić. Wielkie boom. Na ekranie: jakieś 20 zgonów. Jednak całe szczęście ich nie było. A gdyby panu na zmotoryzowanym jednośladzie zgasł silnik w Polkowicach, pięć metrów przed rozpędzonym peletonem. Brryy….

Tak się dalej nie da, ponieważ podobne nieprofesjonalne zachowanie zakończy się katastrofą. Widocznie nikt tym panom Januszom czy panom policjantom nadal nie wyjaśnia, co i jak. A to tylko pięć minut przed każdym wyścigiem. „Słuchajcie, patrzymy w lusterka, zachowujemy bezpieczną  odległość, reagujemy na komunikaty z radia”. Proste.

Z drugiej strony, jeśli nawet twój przyjaciel i pomocnik, czyli policjant z drogówki, nie wykazuje się  wyobraźnią… Dlatego też odgrzewanie kotleta jest potrzebne. Oby był to ostatni raz, bo obiad się robi niesmaczny.