Danielo - odzież kolarska

Do pełna proszę

Druga dywizja albo nic. Wejście Orlenu na dobre w finansowanie ekipy Piotra Kosmali może oznaczać tylko jedno: ActiveJet sięga po licencję prokontynentalną. Następca Mroza powróci więc tam, gdzie jego miejsce. 

Kiedy w ubiegłym roku odbyła się prezentacja projektu „Kosmatego” i Piotra Bielińskiego znakomita większość temu pomysłowi przyklasnęła. Młoda polska kadra, wzmocniona kilkoma doświadczonymi wygami i trzema kolarzami z hiszpańskim paszportem. Ci synowie Płw. Iberyjskiego byli też „aktywistom” potrzebni: dobre kontakty z organizatorami tamtejszych wyścigów zaowocowały licznymi zaproszeniami na mniejsze bądź większe południowe wyścigi, długie przygotowania na Majorce skróciły dystans do poważnego kolarstwa. Czarne stroje drużyny stały się  tym bardziej rozpoznawalne, że na torze szalał  jeden z reprezentantów Espanol David Muntaner.

Już na pierwszy rzut oka było widać, że ActiveJet to inicjatywa z głową. Profesjonalnie zarządzany zespół, nie działający według strategii po łepkach i „jakoś to będzie”. Porządny osprzęt, flota samochodów, wysokich lotów autokar, bardzo dobra polityka pijarowa i medialna. Niby to detale, robią jednak sporą różnicę, bo budują całą pozytywną otoczkę. Dlatego nie dziwota, że w takiej atmosferze podopieczni Kosmali zaczęli odnosić sukcesy. Trzy medale na szosowych mistrzostwach Polski, zabieranie się w ucieczki i pokazywanie logo sponsora, Michał Podlaski kręcący dla „Kwiatka” w Ponferradzie, zawsze głodny sukcesu Paweł Franczak czy tegoroczne osiągnięcia Pawła Bernasa. Activy stały się po CCC Sprandi drugą siłą w polskim peletonie i to nie z racji braku konkurencji, tylko z racji swojej siły oraz wyników.

A tam gdzie są rezultaty i zainteresowanie, tam rodzą się marzenia i chęć uzyskania „więcej”. Jakiś rok temu pisaliśmy o tym, że start ActiveJet z “dziką kartą” w Vuelta a Espana, do której teamowi najbliżej, wcale nie jest taki nieprawdopodobny. By ten cel zrealizować należało uzyskać status Pro-Conti, ponieważ bez niego ścigać się można najwyżej na krajowym podwórku i w kilku mniejszych, choć znaczących imprezach europejskich. By awansować do drugiej ligi, trzeba dysponować potencjałem sportowym (jest), organizacyjnym (jest) i przede wszystkim finansowym. Ten ostatni będzie.

W drugiej dywizji średni budżet zespołu wynosi ok. trzech milionów euro (wahania od jednego do pięciu baniek). Jak na polskie warunki sporo. Kosmala kilka razy mówił o tym, że wystarczyłaby mu sumka 10 milionów złotych, czyli jakieś dwa miliony euro z hakiem. Nadal sporo. Może i Bieliński zdołałby udźwignąć ten ekonomiczny ciężar w pojedynkę, jak to uczynił Dariusz Miłek w Polkowicach, po co jednak pchać się na solo, jak można postarać się o sponsora przez duże „S”, jak np. Orlen, big playera w branży paliwowej w tej części Europy, którego roczny przychód jest trzy razy większy niż PGNiG?

Należący w jednej czwartej do Skarbu Państwa koncern z Płocka od lat pompuje niemały grosz w różne dyscypliny sportu. W dossier przedsiębiorstwa znajdzie się lekkoatletyka, siatkówka i przede wszystkim sporty motorowe, z którymi Orlen najczęściej jest utożsamiany. Oddają one najlepiej „charakter firmy” – szybkość, prężny rozwój, adrenalinę. Kolarstwo też jest szybkie, ryzykowne, wciąż się rozwija. W pierwszej połowie 2014 roku Orlen postanowił na okres próbny zostać oficjalnym co-partnerem zespołu Kosmali. „Zobaczymy, jak sprawy się potoczą i potem podejmiemy decyzję”. Zobaczymy, czy kolarstwo jest rentowne, czy własna drużyna będzie identyfikowana z marką i czy marka będzie identyfikowana z drużyną, czy zawodnicy będą wygrywać, co zwiększa oczywiście poziom rozpoznawalności. Panowie ze stacji paliw po dokonaniu analiz, sporządzeniu wykresów strat/dochodów ostatecznie powiedzieli „tak”. Całe szczęście.

Bo Orlen to nie żaden sponsor rangi lokalnej, tylko ktoś. Teraz wszystkie inne firmy z kosmicznymi kapitałami, które do tej pory może i chciały zainwestować w kolarstwo, bały się jednak nierentowności i koksiarskiego wizerunku sportu, być może zmienią zdanie. „Popatrzcie, Orlen zostaje przy ActiveJet. Jeśli oni, to dlaczego nie my?” Niewykluczone, że ta decyzja zmieni nastawianie darczyńców do kolarskich ekip, którzy zobaczą, że kolarstwo naprawdę jest na topie. I to nie tylko te z wysokiego „c”, którego twarzami są Kwiatkowski czy Majka, ale również te nasze, krajowe. Gdzieś w końcu trzeba się tego kolarstwa nauczyć, od czegoś trzeba zacząć. Strach pomyśleć, co by się stało, gdyby jednak Orlen nie przedłużył swojej umowy. Wtedy wszyscy odwróciliby się do nadwiślanego kolarstwa plecami, a swoje złotówki wydawaliby na koszykówkę, piłkę nożną czy ręczną.

Pojawiła się szansa, by kolejnym młodym zdolnym dać szansę ścigania się na zawodowym levelu. Nie będą musieli już uciekać do Izraela, jak to uczyniła polska kolonia dokując w Akademii Piotrka Sagana, tylko będą mogli zostać u siebie, na własnych śmieciach, co też niesie z sobą wiele pozytywnych elementów. ActiveJet na młode pokolenie stawiał i stawia, znacznie odmłodzona została też kadra „cycków”. Oby tak właśnie wyglądał ten kierunek przemian.

Wiadomo, z samymi młodymi świata się nie zawojuje, będzie trzeba zatrudnić zawodników ze znanymi nazwiskami. Kilku z tego towarzystwa noblesse opuszcza swoje drużyny po tym sezonie, więc na rynku transferowym będzie można przebierać w ofertach. Odpowiednia cena, gwarancja perspektyw i ewentualnego startu w wielkim tourze powinny zrobić swoje. Ekipie Verva-ActiveJet trzeba życzyć, by takich kandydatów znalazła i by w hiszpańskiej trzytygodniówce wystąpiła, chociaż zapewne nie szybciej niż w 2017 roku. Wtedy bowiem tematem kolarstwa zajmie się znów więcej mainstreamowych mediów. Kto rok temu by  pomyślał, że CCC Sprandi na kilku worldtourowych imprezach towarzyszyć będą reporterzy publicznej telewizji? Że redakcje będą wysyłać swoich ludzi na wiosenne klasyki? Orlen z werwą wsiada do peletonu we właściwym momencie. Jeśli nie teraz, to kiedy?

PS Powyższy tekst powstał już w czerwcu, przed mistrzostwami Polski. Czekaliśmy, zwlekaliśmy, bo jeszcze nic nie było przesądzone. Teraz jednak już wszystko wiadomo.