Danielo - odzież kolarska

Supercio

Dzisiaj komentarza nie będzie. Bo po co pisać to, o czym wszyscy już wiedzą. Że Kasik Niewiadoma uzyskując siódmy rezultat już zapisała się w historii, ponieważ do tej pory najlepszym wynikiem legitymowała się Bogusia Matusiak z Hamilton. Że do medalu było strasznie blisko. Cieszyć się czy płakać? Odpowiedź może być tylko jedna.

Cieszyć. Nie tylko z jazdy najlepszej młodej kolarki sezonu 2015, nie tylko z efektów końcowych, ale przede wszystkim z występu całej biało-czerwonej kadry. Niektórzy mówią, że dziewczyny ścigać się to ścigają, lecz bez planu, bez taktyki. Jak idzie gaz, to idzie pierwsza lepsza, nie ma oglądania się, nie ma kalkulowania. Jest atak i kontra, atak i kontra. I tak do samego końca albo tak długo, jak starczy sił.

A my w Richmond widzieliśmy zupełnie inną strategię. Nasza kobieca reprezentacja wyścig rozpoczęła jak faceci w zeszłym roku w Ponferradzie. Falangą. Kontrolujemy, drogie panie, jesteśmy z przodu, nie dajemy się wybić z rytmu. Patrzymy się na innych, jednak robimy swoje. Czyli po prostu aktywnie kręcimy: Gosia Jasińska, Gienia Bujak i Ania Plichta w czubie. Trzymały się Monka Brzeźna i Monika Żur, które próbowały też atakować chcąc wprowadzić nieco zamieszania i odciążyć koleżanki. Czyścimy pole. Kasia Wilkos zatrzymana chyba została przez kraksę.

Patrzymy się na innych, jednak robimy swoje. Grupka, w której obecna była Gosia, teoretycznie mogła nawet dojechać do kreski, gdyby reszcie się chciało. W takiej grupce któraś z Polek powinna się znaleźć – całe szczęście, że znalazła się właśnie mistrzyni kraju będąca po zwycięstwie w Toskanii na fali. Kiedy Gosia – dziewczyna z sercem jak dzwon, jak z reklamy – jeszcze przyspieszyła, Kasia z tyłu początkowo automatycznie zwolniła. Reagowała jedynie na Elżbietę – cholernie dobry wybór, cholernie dobre koło.

Chociaż chcielibyśmy inaczej, indywidualna akcja Jasińskiej nie miała większych szans na powodzenie, najpóźniej w momencie, kiedy towarzyszki z ucieczki zdecydowały się jednak ją dognić. Zmusiła jednak pozostałe reprezentacje do stracenia energii. Dla nas idealna sytuacja wyjściowa, ponieważ za plecami czaiła się Niewiadoma. A ta znowu, poruszała się niczym cień za Armitstead. Gdyby jeszcze nasza wicemistrzyni Igrzysk Europejskich nie dała się tak zamknąć w finale… Obok Neff. Przepraszam, czy to ta sama Neff co z Florencji?… Z drugiej strony pogoń za Lizką na ostatnim podjeździe też żadnym chilloutem nie była. Zresztą na Armitstead nie było dzisiaj mocnych. I tak by wygrała.

Tak czy siak: bardzo dobry, mądry, wyścig polskiej drużyny narodowej pań (Gosia “na drugie dali mi Waleczna” Jasińska mimo ponad dziesięciokilometrowego interwału i jazdy “w trupa” jeszcze 21.). Niech ktoś mi teraz powie, że ściganie kobiet jest nudne. No dobra, skończyło się jednak małym komentarzem 🙂