Danielo - odzież kolarska

Vuelta a Espana 2015: podsumowanie pierwszego tygodnia

Za nami pierwszy tydzień ścigania po spalonej słońcem Andaluzji i niemal równie upalnej Walencji. Jak zwykle nie obyło się bez niespodzianek. 

Choć to dopiero pierwszy tydzień, kolarze pokonali już prawie połowę zaplanowanych etapów.

Początek nie należał do faworytów

Pierwsze dni ścigania obfitowały w górskie finisze, jednak to nie główni przedstartowi faworyci brylowali na największych stromiznach. Dwa razy, jak z kapelusza, wyskakiwał kieszonkowy Kolumbijczyk Esteban Chaves i mknął do mety zostawiając za sobą resztę grupy. Dwa wygrane przez niego etapy i sześć dni w koszulce lidera wyścigu na pewno można uznać za niespodziankę, choć Chaves już wielokrotnie pokazywał, że potrafi się wspinać. Tak wielkiej mocy przez tak długi dotychczas jednak nie prezentował, toteż nie dziwi fakt, że na Cumbre del Sol, wieńczącym dziewiąty dzień zmagań, „ugotował się” i musiał uznać wyższość nie tylko Toma Dumoulina, ale i innych faworytów.

Holender również zadziwia. Dotychczas nie był rewelacyjnym góralem, ale radził sobie nieźle podczas niedługich końcówek górskich. W pierwszych dniach na krótkich stromiznach starał się dotrzymać kroku Chavesowi. Na wspomnianym Cumbre del Sol znów włączył piąty bieg i po finiszu na wymęczenie pokonał samego Froome’a. Jednocześnie odzyskał koszulkę lidera i już jutro będzie jej bronił podczas morderczego etapu, prowadzącego przez szczyty Andory.

To idzie młodość

Siedem z dziewięciu etapów indywidualnych padło łupem zawodników, którzy podczas Tour de France kwalifikowaliby się do rywalizacji o białą koszulkę najlepszego młodzieżowca. Sagan, Dumoulin, czy Chaves mają po 25 lat, wygrywali już niejedno, dobrych miejsc mają bez liku, toteż ich triumfy w tegorocznej Vuelcie nie są niczym nadzwyczajnym. Ale już zwycięstwa Caleba Ewana i Jaspera Stuyvena można zaliczyć do niespodzianek. Ewan ograł samego Degenkolba, Stuyven odnalazł się na finiszu z okrojonego peletonu. Australijczyk ma ledwie 21 lat, Belg 23 i pierwszymi sukcesami w Wielkich Tourach torują sobie drogę do dalszych sukcesów.

Aktywnie jedzie też Louis Meintjes (rocznik 1992), pokazał się Ilja Koszewoj (1991), a najwięcej pracy na rzecz Dumoulina wykonuje Lawson Craddock (1992).

Przełamanie Sagana

Peter Sagan przełamał w końcu niemoc, trwającą przez cały Tour de France i na etapie do Malagi mógł wznieść w górę zaciśniętą pięść w geście zwycięstwa. Moc, którą pokazał na finiszu, nie odbiegała zasadniczo od tej, którą prezentował w lipcu, tam jednak nie wystarczało do pokonania Greipela i Cavendisha. Tutaj się udało i chociaż Sagan pojechał już do domu, to zdołał pokazać na co go stać. Choć przylgnęło do niego określenie „wiecznie drugi”, to na koncie w tym sezonie ma już dziewięć zwycięstw, a mistrzostwa świata na horyzoncie.

Za dużo nieszczęść i kontrowersji

Tegoroczny wyścig nie należy do szczególnie udanych pod względem organizacyjnym. Najpierw władze wyścigu zostały zmuszone do zneutralizowania pierwszego etapu. Trasa drużynówki była bowiem w części wytyczona na piaszczystej nawierzchni, co nie spodobało się drużynom i wywołało liczne protesty. Do skandalu doszło również na etapie do Murcji, kiedy motocykl organizatorów wywrócił Petera Sagana i zmuszając go następnego dnia do wycofania się z wyścigu. Nie jest to pierwszy taki przypadek w wyścigach najwyższej rangi i niewątpliwie należy podjąć decyzje ograniczające podobne ryzyko.

Sporo szumu zrobiło się również wokół Vincenzo Nibalego, wyrzuconego z wyścigu za nielegalną pomoc ze strony samochodu ekipy. Decyzja była jak najbardziej słuszna i Włoch przez najbliższe tygodnie odpocznie od ścigania. Cała sytuacja sprowokowała kolejną dyskusję na temat tzw. jazdy na klamce. Postępowanie sędziów było godne pochwały i pokazało, że każdy podobny przypadek powinien być rozpatrywany osobno. Oparcie się na zwyczajach rządzących peletonem i istniejących przepisach, a także zdrowym rozsądku, powinno stanowić klucz do sądzenia takich incydentów, które bez wątpienia nie raz się jeszcze powtórzą.

Nowe podjazdy

Organizatorów należy jednak pochwalić za pomysłowość. Hiszpańska Vuelta słynie z krótkich i piekielnie stromych końcówek etapowych, nieraz usytuowanych w pięknych miasteczkach. W pierwszym tygodniu praktycznie nie zaserwowano kibicom dobrze znanych podjazdów, postawiono za to na nowości. Cumbre del Sol, La Alpujarra, czy robiąca wrażenie Caminito del Rey bardzo dobrze sprawdziły się w swojej roli i kiedy Vuelta następnym razem będzie odwiedzać Andaluzję może sobie o nich przypomnieć.

Rafał Majka

Po nieszczęśliwym wypadku Przemysława Niemca już na drugim etapie, naszą jedyną nadzieją na walkę o najwyższe lokaty, został Rafał Majka. Anonsowany przed wyścigiem jako lider ekipy razem z Saganem, po pierwszym tygodniu jest już samodzielnym przywódcą drużyny Olega Tinkova. Pierwszy etap nie był dla Majki specjalnie szczęśliwy – upadek, rozbite kolano i strata na końcowym podjeździe. Zapowiedzi o rozkręcaniu się w miarę wyścigu okazały się prawdziwe i już na Cumbre del Sol ścigał się jak równy z resztą faworytów. Dziewiąte miejsce w klasyfikacji generalnej daje mocne podstawy do optymizmu przed ciężkimi górskimi etapami.

Co wiemy przed górami?

Paradoksalnie wcale nie tak wiele. Zagadką jest znajdujący się na czele Dumoulin. Następne etapy teoretycznie nie powinny mu sprzyjać, ale Vuelta lubi niespodzianki. Jego atutem może być czasówka, ale jeżeli przestanie się liczyć już wcześniej, nie będzie miało to większego znaczenia. Chris Froome nie jedzie na razie równo, ale mimo braku formy, jaką prezentował w lipcu, nadal będzie stanowił zagrożenie.

Astana i Movistar teoretycznie posiadają najmocniejszych górali, zdolnych do najdłuższej pomocy swoim liderom. Liderem kazachskiego zespołu w wyniku selekcji naturalnej został Fabio Aru. Swoją formę zasygnalizował już na szczycie Alpujarry i może się dopiero rozkręcać. Movistar zdaje się znów jechać na dwa fortepiany. Już w środę przekonamy się jednak, czy są na tyle mocni, aby zgubić rywali i czy obolałe po kraksie ramię uniemożliwi Alejandro Valverde walkę o najwyższe lokaty. Czai się jeszcze Purito Rodriguez, zawsze groźny, a przede wszystkim niezwykle doświadczony.

Pierwszy tydzień rywalizacji zapewnił sporo emocji. Trasa drugiego ma jeszcze większy potencjał, ale to od samych zawodników zależy jak zamierzają rozegrać nadchodzące etapy.

fot. Javier Belver / Unipublic