Danielo - odzież kolarska

Eugenia Bujak: “coraz lepiej rozumiem babski peleton”

Dla nas to mała premiera. Pierwszy raz dłużej porozmawialiśmy z Eugenią Bujak. Dlatego też pytania są różne.

Na sam początek ogromne gratulacje: bardzo długo utrzymywałaś się w czubie w Route du France, ostatecznie zajęłaś ósme miejsce. Była szansa na jeszcze lepszy rezultat? Jeśli tak, to co zawiniło?

Dziękuję, wyścig był faktycznie dobry w moim wykonaniu. Miejsce na podium straciłam na przedostatnim etapie, gdzie góry okazały znacznie cięższe. Dostałam informację, co mnie czeka na trasie, a w rzeczywistości okazało się coś innego. Ciągle czekałam na popuszczenie, aż w końcu odpadłam od koła najlepszych i byłam łapana przez kolejne małe grupki. Pomimo ciężkiego dla mnie etapu na metę zameldowałam się tego dnia na dziesiątym miejscu. Zawiniła niewiedza… Ostatniego dnia jednak nie odpuszczałam. Walczyłam do samego końca. Zaatakowałam ok. trzech km do mety. No i poczułam ten smak… Zostałam złapana przez peleton 60 m przed kreską i wpadłam jeszcze 8! To też trzeba było kiedyś przeżyć (śmiech).

Ogólnie chyba ten dotychczasowy sezon jest dla ciebie bardzo in plus. Pudło w znaczącym, choć niezaliczanym do tych prestiżowych 2.1, Gracia Orlova, dycha w Thüringen Rundfahrt, do tego mistrzostwo Polski na czas. Zadowolona?

Jestem zadowolona z przebiegu mojego sezonu. Ciągle się uczę, coraz lepiej rozumiem babski peleton. W tym roku już nie tylko konkurencje indywidualne mówią o mnie. Wpadam co jakiś czas na podium w wyścigach ze startu wspólnego i to mnie nakręca jeszcze bardziej! Wiem, że mogę więcej, że to jeszcze nie wszystko!

A jakim wynikiem jesteś może rozczarowana? Bo zawsze się takie znajdą, gdzie zawodnik czy zawodniczka pomyśli sobie, „kurcze, to miałam rozegrać inaczej”.

Puchar Świata w Filadelfii. Tego dnia czułam się świetnie. Był ciężki finisz. Długa prosta, dwa zakręty i podjazd na metę. To było coś dla mnie, dla mojej eksplozji mocy. Nie zaryzykowałam w odpowiednim momencie, by wejść w ostatni zakręt na pierwszych pozycjach. U stóp podjazdu na finisz byłam za daleko, wystarczyło tylko na dwunaste miejsce. Jestem młodą zawodniczką stażem w profesjonalnym peletonie, kończy się dopiero mój drugi sezon. Będę zapewne jeszcze popełniać dużo błędów. Gdybym była idealna do czego bym miała dążyć?

Pojechałaś w tym roku również z kadrą na Igrzyska Europejskie, które zakończyły się srebrem Kasi Niewiadomej. Ty również byłaś w top 10, co nieco umknęło uwadze w związku z sukcesem Kasik. Na takiej samej lokacie uplasowałaś się na czas. Sądzisz, że pomysł europejskich Igrzysk Olimpijskich za udany? Jak ogólnie było w Baku?

Czuję się cząstką medalu Kasi i to chyba najważniejsze! Patrząc na wyniki faktycznie dwa miejsca w top 10 to całkiem nieźle. W Baku było cudownie! Chętnie pojechałabym jeszcze raz na tego typu imprezę. Mam nadzieję, że to był przedsmak Igrzysk Olimpijskich. Sadzę, że pomysł IE jest jak najbardziej udany. To nie tylko rywalizacja na najwyższym poziomie czy prestiż. ale spotkanie wszystkich dyscyplin sportowych. Takie same emocje, takie same cele.

Jak sytuacja w drużynie narodowej przed mistrzostwami świata w Richmond? Do MŚ masz trochę pecha, bo ukończyłaś je dopiero raz. Jak dobrze pamiętam zakręciłaś się około 20. miejsca we Florencji za Paulą Brzeźną oraz Majką Włoszczowską. Rok temu oddawałaś rower Niewiadomej.

Mistrzostwa Świata jak dotychczas mnie eliminują 2:1. Ja jednak walczę cierpliwie i wierzę, że na mnie przyjdzie czas. Nic nie dzieje się bez przyczyny. Rok temu nie dojechałam do mety, ale kilka tygodni później dostałam nagrodę. Nasza drużyna narodowa ciągle w rozsypce. Każda ma swój program startowy. Pewne jest jedno: atmosfera jest zawsze dobra, kiedy walczy się razem, z sercem o jedno dobro.

Przyglądałaś się już ciężkiej trasie tegorocznego czempionatu. Jak sądzisz, czy mamy szanse jako biało-czerwoni na medal. Jeśli tak, to na kogo powinno się jechać?

Polska w kobiecym peletonie staje coraz mocniejsza. Nieraz namieszała już faworytom. Jestem pewna, że szanse mamy. Trzeba w końcu postawić kropkę nad „i” (śmiech). Lider będzie tylko jeden, a kto? Jeszcze poczekajmy.

Jak jesteście traktowane jako Polki w światowym kobiecym peletonie? Wiele się chyba zmieniło w ostatniej dekadzie od czasu Bogusi.

Jest nas zaledwie garstka w światowym peletonie, ale za to jakże silna! Myślę, że już nikt nie przechodzi obok nas obojętnie. Czują naszą siłę i mają respekt (śmiech).

Bardzo długo reprezentowałaś barwy Zagłębia Sosnowiec, potem GK Żyrardów, kręciłaś na torze. Mimo tego postrzegano ciebie jako… Litwinkę. Powiedz, jak to się stało, że urodziłaś się pod Wilnem.

Mają prawo postrzegać mnie jako Litwinkę. Jestem Polką z Litwy. Urodziłam się na Wileńszczyźnie, gdzie po prostu mieszkała moja rodzina od pokoleń. Moje dziadkowie, rodzice to Polacy i ja też. W Polsce mieszkam od ósmego roku życia.

Dlaczego kolarstwo? W polskich realiach na początku XXI wieku były chyba łatwiejsze dyscypliny sportu dla pań z większymi perspektywami?

Nie dostałam roweru na Komunię Św. jak inne dzieci. To chęć posiadania roweru zaprowadziła mnie do UKS Feniks Czernica. Dostałam nie tylko rower, ale i nową pasję. W latach szkolnych dużo biegałam, jeśli nie kolarstwo pewnie to byłby mój sport.

Rok temu porozumiałaś się ze słoweńskim zespołem z Ljubljany, który należy do elity feminine. Miałaś też inne propozycje?

Tak, miałam jeszcze kilka propozycji, ale żadna nie była tak dobra jak w Ljubljanie. BTC City Ljubljana mnie wyszukała, zaufała i dała najlepsze możliwości do rozwoju. Mam nadzieje, że nie żałuje (śmiech).

Bujak2014

Tak po prawdzie kobiecego kolarstwa raczej nie kojarzy się ze Słowenią. A jak wygląda to na miejscu, w stolicy, gdzie często przebywasz?

Kolarstwo kobiece w Słowenii jest bardzo młode. Kadra narodowa istnieje zaledwie osiem lat. Zawodników licencjonowanych we wszystkich kategoriach jest ok 2,5 tys. Kobiet od najmłodszych kategorii po elitę jest ok 30, 40. Kolarstwo słoweńskie kobiet narodziło się dzięki mojemu trenerowi, Gorazdowi Penko. Niegdyś jeden z najlepszych kolarzy Jugosławii, a teraz dyrektor sportowy BTC City, i człowiek, który bardzo dużo dla mnie zrobił. Stworzył team przede wszystkim dla rozwoju kobiecego kolarstwa w Słowenii. Klub KD Rog, który istnieje już 65 lat dzieli się na podkluby, zawodnicy najmłodszych kategorii, kobieca grupa UCI i grupa męska U-23. Jest to jedna wielka rodzina. Młode zawodniczki też zaczynają walczyć na światowym podwórku. Na Olimpijskim Festiwalu Młodzieży Europy zawodniczki uplasowały się w wyścigu ze startu wspólnego na miejscu piątym i szóstym.

Jest lepiej niż w Polsce, na naszych śmieciach, gdzie nadal ściganie kobiet traktowane jest, mimo ostatnich sukcesów, jak piąte koło u wozu, jako jedynie uzupełnienie elity mężczyzn?

Inaczej. Kolarstwo w Słowenii dopiero się narodziło, i rośnie w siłę. BTC City nasz główny sponsor, pomaga kobiecemu kolarstwu nie tylko finansowo ale wspiera też medialnie. Cała Słowenia jeździ na rowerze. Każdy kocha tu kolarstwo i nikt nie jest traktowany, jak niepotrzebny na drodze.

Jakie są twoje kolarskie marzenia, cele i plany?

Marzenia nie odbiegają od innych sportowców. Marzą mi się medale MŚ czy IO. Celem jest spełnić te marzenia. Planem jest zrobić wszystko, co mogę, by niczego nie żałować. kiedy powiem, że to już koniec mojej przygody i czas na rodzinę.

I na sam koniec: jakbyś siebie sama opisała. Zapytać innych, usłyszymy: przesympatyczna, spokojna, bardzo emocjonalna. Może nawet bardziej niż Gosia Jasińska …

Jak każdy człowiek mam wady i zalety. Nie boję się wypowiedzieć, nie boję się konsekwencji, zawsze mówię to, co czuję, nawet jeśli komuś to nie odpowiada. Zdarza się, że jestem zbyt nerwowa. Jestem wrażliwa – to na pewno, łatwo jest mnie zranić. Myślę, że z Gosią możemy sobie przybić piątkę (śmiech). Chyba zalety też jakieś mam, niezależnie od moich ambicji czy planów zawsze jestem gotowa pomóc i poczekać na swoją kolej.