Jeszcze wczoraj wieczorem Alberto Contador sprawdzał w pokoju hotelowym swoją pozycję na rowerze na zbliżającą się jazdę na czas, do której miał przystąpić w maglia rosa. Dzisiaj koszulkę lidera Giro d’Italia jednak stracił w wyniku masowej kraksy.
Do karambolu doszło na 3,3 km do mety, czyli do chronionej strefy 3 km zabrakło jedynie 300 metrów.
Zajęliśmy dobre pozycje, ale ta kraksa wisiała w powietrzu. Pierwsze co zrobiłem, to zobaczyłem, czy nic nie złamałem. Potem zacząłem szukać roweru – obojętnie jakiego. Straciłem sekundy i koszulkę, co mnie oczywiście zmartwiło. Najbardziej martwi mnie jednak moja kontuzja. Mam nadzieję, że wszystko jest ok.
– mówił kapitan zespołu Tinkoff Saxo.
Po upadku na 6. etapie, kiedy „Księgowy” zwichnął bark, Hiszpan mniej lub bardziej narzeka na ból, chociaż w ostatnich dniach kilka razy próbował zaatakować swoich rywali. W czwartek testował w polowych, hotelowych warunkach „nową” pozycję na rowerze, która odbiega od jego optymalnej. Contador wychodzi z założenia, że z powodu niedogodności na trasie czasówce będzie generował od 10 do 15 watów mniej.
Bark mnie boli, bolał też po dzisiejszej przewrotce. Myślę jednak cały czas pozytywnie. W hotelu lód na bark, schładzamy, myślimy o jutrze
– dodał „El Pistolero”.
Prowadzenie w generalce objął Fabio Aru, który znajdował się w czołowej grupce przed kraksą.
Super uczucie, super moment, na który czekałem od początku Giro. Chciałem zdobyć róż. Jutro jest bardzo ważny etap – prawie 60 km na czas. Tak naprawdę nie wiem, co mam o nim myśleć. Dam z siebie wszystko, tyle jest pewne
– zapowiedział młody Włoch z ekipy Astana.
Jeszcze więcej niż Contador stracił dzisiaj Richie Porte. Reprezentant Sky spadł w klasyfikacji na 17. miejsce i ma do Aru 5:05 min. straty. Tegoroczny zwycięzca Paryż-Nicea również uczestniczył w kraksie.
I jeśli mam być szczery, każdy chyba był przekonany, że do tej kraksy dzisiaj dojdzie. Nerwowy dzień
– skwitował 30-latek.
Etap numer 13 do Lido di Jesolo wygrał w sprincie z 14-osobowej czołówki Sacha Modolo.
Mój kapitalny kolega, pomocnik i przyjaciel Max Richeze świetnie mnie rozprowadził. Musiałem tylko wykończyć to, co zaczęliśmy całą drużyną. Niestety, w kraksie ucierpiał Roberto Ferrari, dlatego tak do końca nie możemy się cieszyć z dzisiejszego dnia. Było wiele zakrętów, do tego ślisko
– stwierdził kolarz Lampre-Merida.