Danielo - odzież kolarska

Gandawa-Wevelgem 2015: po prostu szaleństwo

Luca Paolini – pan z brodą. Człowiek od brudnej roboty w teamie Katusha. Niezastąpiony. Ten niezastąpiony wygrał w niedzielę Gandawa-Wevelgem.

Dzisiejszy dzień łatwy nie był. Leżałem, musiałem zmienić rower. Dobrze jednak znałem trasę, wiedziałem, czego się spodziewać. I wiedziałem, gdzie mam się znaleźć. Wiatr wiał dzisiaj mocno. Naprawdę mocno. Do tego doszło jeszcze zimno, wiatr potęgował to niezbyt przyjemne uczucie. To był wyścig dla odważnych. W połowie zadawałem sobie pytanie, czy jest w ogóle sens, by go kontynuować. Zacisnąłem jednak zęby, chciałem odskoczyć, bo wtedy miałem szansę na wygraną

– mówił 38-letni Włoch, który dwa lata temu triumfował w Omloop Het Nieuwsblad.

Paolini przyznał, że nie był najmocniejszy w końcowej stawce. Przesądziła strategia i chyba wieloletnie doświadczenie.

Zwycięstwo zawdzięczam sercu, odwadze i też inteligencji. Nie byłem najsilniejszy na finiszu. Niki Terpstra (Etixx-Quick Step) i Geraint Thomas (Sky) mieli naprawdę mocne nogi, ale patrzyli na siebie. Wykorzystałem szansę

– dodał Paolini.

Thomas, który do semi-klasyku przystąpił jako zwycięzca E3 Prijs Harelbeke, na twitterze podkreślił, że nigdy więcej nie chce ścigać się w takich apokaliptycznych warunkach.

Nigdy więcej podobnego doświadczenia! To była wojna o pozostanie na szosie, której nie do końca udało mi się wygrać

– napisał Walijczyk. Thomas dzisiaj był trzeci.

Gregory Rast z grupy Trek nazwał Gandawa-Wevelgem jedną z najdziwniejszych, szalonych imprez w jego karierze:

Niektórzy walczyli na drodze, a lądowali w rzece.

Dla Matta Brammeiera (MTN-Qhubeka) niedzielny start był „bardzo głupi”. A jego kolega z teamu Reinardt Janse van Rensburg dodał:

Tegoroczna G-W jest kandydatem na najbardziej szalony wyścig w historii kolarstwa. Rzeczy, które widziałem… Nigdy bym nie przypuszczał, że wszyscy kolarze z przodu będą krzyczeć jednym głosem „stop”.