Danielo - odzież kolarska

Duchy przeszłości ścigają Laurenta Jalaberta

Nazwisko francuskiego kolarza po raz kolejny wymienione w kontekście dopingu.

Laurent Jalabert po raz kolejny znalazł się na cenzurowanym. Ponownie chodzi o doping i choć zwycięzca Vuelta a Espana (1995) zakończył już dawno karierę, to oskarżenia o stosowanie zabronionych substancji wloką się za nim niczym łańcuchy za duchem Marleya.

Jalabert, który w latach 90. był jednym z najlepszych zawodników w peletonie, w lipcu 2013 roku znalazł się na liście senackiej komisji, która odtajniła wyniki ponownych badań próbek pobranych podczas “Tour de dopage” czyli “Wielkiej Pętli” 1998. Liście zawodników, którzy podczas wyścigu wspomagali się EPO.

Francuz nigdy nie przyznał się do złamania przepisów antydopingowych, w swoich wyjaśnieniach tłumacząc, że miał pełne zaufanie do lekarzy i że dopingu świadomie nie stosował.

Tym razem nazwisko popularnego “Jaja” pojawia się w kontekście dopingu w wychodzącej za kilka dni na rynek książce Pierre’a Ballestera Rugby à charges.

Dziennikarze francuskiego Le Monde zapoznali się z publikacją i cytują wypowiadającego się w niej Jacquesa Mombeta. Francuski lekarz sportowy wspomina, że w 1993 roku w Rzymie spotkał profesora Francesco Conconiego i doktora Michele Ferrariego. Odbyli rozmowę, a której tematem były metody szkolenia i doping.

Ich reputacja poprzedzała ich, więc chciałem dowiedzieć się czegoś o ich metodach pracy, ich świecie, stosunku do dopingu. Częściowo odpowiedzieli na moje pytania, podali przykład kolarza francuskiego tamtej epoki. Chodziło o Jalaberta. Laurenta Jalaberta

– czytamy w cytowanym wyrywku.

Powiedzieli, że z nim pracowali. Wyjaśnili jak podawali mu różne produkty, w jakich cyklach stosowali EPO i inne środki

– opisuje Mombet.

Jalaberta w ostatnich latach ścigają duchy przeszłości – w maju 2013 roku, przed opublikowaniem wspomnianego raportu, grilowała go senacka komisja, chcąc uzyskać odpowiedzi na temat zabronionych praktyk dopingowych w latach 90. “Jaja” nie przyznał się do niczego, twierdząc, że ufał lekarzom i nigdy nie chciał uczestniczyć w ‘wyścigu zbrojeń”, ale jego obrona wypadła na tyle blado, że o komentarz pokusił się nawet sam Lance Armstrong.

Ah, “Jaja”, przy całym szacunku dla niego, ale on zwyczajnie kłamie. Lepiej by zrobił siedząc cicho, przecież wie, że Ferrari był lekarzem ONCE

– powiedział Teksańczyk w rozmowie z Le Monde w 2013 roku.