Danielo - odzież kolarska

Mało kibiców w Ponferradzie

Dwanaście milionów euro – tyle wyłożyć musieli władze miasta Ponferrada, by ściągnąć do siebie mistrzostwa świata. Otrzymać status gospodarza czempionatu nie było zbyt ciężkim przedsięwzięciem, ponieważ praktycznie oprócz Hiszpanów nie było żadnego innego kandydata.

W północnej prowincji Castilla y Leon, 300 km od Madrytu, panuje spore bezrobocie – ponad 24%. Wiele osób wyjechało w poszukiwaniu chleba opuszczając swoje domy i mieszkania, które teraz stoją puste i tylko straszą. W okolicach mety znajduje się kilka ruin, w tle górują supermarket i wielopiętrowe bloki. Niezbyt ładny obrazek.

Dla nas te MŚ to inwestycja w przyszłość, inwestycja w nasz region. Chcemy pokazać światu, że Hiszpania to nie tylko byki, flamenco, plaże i słońce. Mamy góry, cieśniny, piękne miejscowości. Jesteśmy gościnnym narodem

– tłumaczy burmistrz Ponferrady Samuel Folgueral, który liczy, że rejon na MŚ zarobi 30 mln euro.

Jak na razie zainteresowania zawodami jest nikłe.

Osobiście nie zwracam na to uwagi, ile osób stoi wzdłuż trasy czy przy mecie, bo jestem zajęty jazdą na rowerze. Wczoraj jednak, kiedy startowały inne drużyny, mogłem się dokładnie przyjrzeć całej sytuacji. I muszę niestety przyznać, że było tak sobie

– mówił Tony Martin (Omega Pharma-Quick Step).

Ceny noclegowe są horrendalnie wysokie, po cichu mówi się, że w Ponferradzie i sąsiadujących miejscowościach rządzi „mafia hotelowa” narzucająca niebotyczne wręcz kwoty, co odstrasza potencjalnych fanów. Nawet Międzynarodowa Unia Kolarska nie mogła dla wszystkich swoich pracowników wynająć wystarczającą ilość miejsc do spania. Zamiast tego postawiono kilka baraków.