Danielo - odzież kolarska

Tour de France 2014: wypowiedzi po 16. etapie

Drugie zwycięstwo dla zespołu Tinkoff Saxo w 101. edycji Tour de France odniósł Michael Rogers. W Bagneres-de-Luchon Australijczyk był po prostu najlepszy.

Miałem bardzo dobre uczucie, że się uda. U stóp ostatniego wzniesienia jechaliśmy już tylko w trójkę. Na zjeździe Cyril Gautier zamknął lukę, Thomas Voeckler wrócił, ale jechałem najszybciej, jak potrafiłem. Do samej mety wytrzymałem tempo. Nikt nie mógł mnie dzisiaj pokonać, nikt. Jestem bardzo szczęśliwy. Zmieniło się moje nastawienie. Jestem pewniejszy siebie. Wiem, że mogę wygrywać tygodniówki, w grand tourach nie mam jednak szans, chyba że na pojedynczych etapach. Gdyby Alberto Contador nie musiał przedwcześnie pojechać do domu, prawdopodobnie nie zgarnąłbym dzisiejszej wiktorii

– cieszył się Rogers, który w maju triumfował na dwóch etapach Giro d’Italia w Savona i na historycznym Zoncolanie.

Vincenzo Nibali jest naprawdę mocny. Na pierwszym pirenejskim etapie lider wyścigu udowodnił, że ma wszystko pod kontrol i niestraszni mu najwięksi rywale.

Przed startem wspomniałem Fabio Casartelliego. Pamiętam, że oglądałem jego śmiertelny wypadek w telewizji. Byłem jednak dzieckiem, nie zrozumiałem, co tak naprawdę się wydarzyło. Kiedy byłem młodym zawodnikiem wygrałem nagrodę jego imienia. Dzisiejszy etap był długi. Na pierwszych 70 km pracowaliśmy jako drużyna, by złapać ucieczkę. Na podjeździe pod Port de Balès mocno do roboty wziął się Movistar, na zjeździe szybki był Alejandro Valverde. Rok temu na Vuelta a Espana nauczyłem się, że nikogo nie wolno skreślać, że nikogo nie wolno nie doceniać, dlatego pognałem za przyspieszającym Thibautem Pinot. Valverde został, powstała luka i chciałem, by się ona jeszcze powiększyła

– mówił zawodnik teamu Astana.

Finał był bardzo eksplozyjny, sporo się działo. Jutro będzie inaczej. Krótszy dystans, intensywniejszy. Będzie ciężko

– dodał „Rekin z Mesyny”, do którego na mecie podszedł Olega Tinkov z gratulacjami.

Niezwykle agresywnie pojechał dzisiaj Thibaut Pinot (FDJ.fr), który wskoczył na trzecie miejsce w generalce.

Czułem się wyśmienicie, musiałem ten dzień wykorzystać i uszczknąć nieco czasu moim rywalom: Romainowi Bardet i Alejandro Valverde. Na Port de Balès udało mi się oderwać od Tejaya van Garderena i Bardeta. Jeremy Roy pomógł mi na zjeździe. Zdobyłem białą koszulkę, mam ponad 1:30 min. nad Romainem i sądzę, że w czasówce jestem od niego mocniejszy. Jednak najważniejsze jest dla mnie podium. Gdybym je obronił, to byłoby coś niesamowitego. Czasówka to zawsze jest wielka niewiadoma, dlatego muszę przed nią spróbować zostawić za sobą Valverde i van Garderena. Może uda się jeszcze wskoczyć na drugą lokatę? Z tyłu problemy może mi stworzyć Jean-Christophe Peraud (Ag2r)

– powiedział Pinot.

Słabszy dzień zanotował jego francuski rodak Romain Bardet. Kolega drużynowy Perauda spadł na piątą pozycję w klasyfikacji generalnej:

Dopiero na ostatnim podjeździe noga nie kręciła tak, jak powinna. Nie miałem siły, przekalkulowałem się. Koledzy z teamu bardzo mi pomogli, mentalnie jednak przeżywałem straszne chwile. Przed zjazdem czekał na mnie Samuel Dumoulin, udało się trochę zredukować stratę. Przegrałem walkę. Może jutro będzie lepiej, etap bardziej mi leży. Myślę, że z podium może się zaprzyjaźnić Peraud.

Drugim przegranym dnia był Tejay van Garderen. Amerykanin do top 3 generalki traci ponad cztery minuty.

Moje baterie w nogach się wyładowały, nic nie szło. Mam nadzieję, że w najbliższych dniach będę w stanie jeszcze zareagować, odzyskać świeżość z Alp. Movistar zapodał dzisiaj wariackie tempo, dla mnie za mocne. Dobrze, że etap jest już za nami

– stwierdził reprezentant BMC Racing.

fot. ASO/B.Bade