Danielo - odzież kolarska

Giro d’Italia 2014: intencje organizatorów, czerwone flagi i neutralizacja

Nie cichną echa wydarzeń na szczycie Passo dello Stelvio na 16. etapie Giro d’Italia. Oświadczenia wydały ekipa Tinkoff-Saxo i organizatorzy – RCS Sport.

Przypomnijmy. Kolarze dojeżdżają do szczytu Stelvio. Zimno, mgliście, sypie śnieg. Droga niebezpieczna. Prowadzi Dario Cataldo, za nim rozsypani kolarze z ucieczki, goni peleton prowadzony przez kolegów Rafała Majki. Kamery prawie nic nie pokazują – na części spoczywa już warstwa śniegu, obraz cały czas jest niewyraźny.

Radio wyścigu podaje informację: na pierwszych kilometrach zjazdu jedziemy za motocyklami z czerwonymi flagami. Żadnych ataków, bezpieczeństwo na pierwszym miejscu, różnice czasowe mają być zachowane tak długo jak flagi są podniesione. Równocześnie na oficjalnym Twitterze wyścigu pojawia się informacja – zjazdy zneutralizowane.

Informacja migiem idzie w świat, w tym do managerów ekip i dyrektorów sportowych. Kolarze na słuchawki dostają tę informację, większość zatrzymuje się na szczycie by zabrać bidony i kurtki. W międzyczasie z Twittera znika informacja o neutralizacji, pojawiają się przeprosiny za nieścisłości w komunikacji.

Kamery podążające za zawodnikami na zjeździe nie pokazują obecności motocykli z czerwonymi flagami. Nie ma takiego przed Dario Cataldo, przed goniącymi go kolarzami, ani przed grupą liderów, która jak na złość nie jest pokazana. Kilka minut później okazuje się, że Nairo Quintana jest już dwie minuty przed Rigoberto Uranem.

Dalsze losy rywalizacji kibice śledzą już bez kłopotu. Po etapie jest afera – jaka jest różnica między “neutralizacją”, a komunikatem nakazującym zachować różnice i nie atakować? Ciężko powiedzieć. Nie wyjaśnia tego też komunikat RCS Sport, wystosowany późnym wieczorem.

Po analizie nagrania instrukcji podanych dyrektorom sportowym podczas etapu, dyrekcja Giro d’Italia chciałaby wyjaśnić, że radio wyścigu podało niedokładną interpretację zamiarów dyrekcji. Jak już wcześniej ogłoszono – intencją było zagwarantowanie bezpieczeństwa zawodników w pierwszej części zjazdu (na pierwszych sześciu serpentynach, około 1500 metrów), gdzie widoczność ograniczała mgła. W żadnej części komunikatu organizatorzy nie wspominali o możliwości zneutralizowania jakiejkolwiek części zjazdu

– czytamy w oficjalnym komunikacie.

Nie jest jednak jasne jak intencje dyrekcji mieli odczytać siedzący w samochodach dyrektorzy. Do tego, znany fotograf – Jered Gruber – na Twitterze publikuje zdjęcie trzech kolarzy – z ekipy Movistar, Garmin i Europcar. Ujęcie pochodzi z pierwszego kilometra zjazdu – trójka mocno naciska na pedały, a przed nimi jedzie motocykl z podniesioną czerwoną flagą. Kolarze ci nie byli w ucieczce, jedynym sensownym wytłumaczeniem jest to, że oderwali się od grupki liderów.

Suchej nitki na organizatorach nie zostawia kierownictwo ekipy Tinkoff-Saxo. Manager Bjarne Riis na mecie był wściekły na organizatorów, a dyrektor sportowy – Lars Michaelsen – wyjaśniał.

Dostaliśmy wiadomość, żeby powiedzieć kolarzom, że będzie czerwona flaga, czyli żadnych ataków. Kiedy więc po zjeździe masz nagle dwie minuty przewagi, coś jest chyba nie tak, prawda? Myślę, że są ekipy, które wiedzą, że to co zrobiły, było nie w porządku. Kraksy, defekty – to część ścigania – zawsze to powtarzałem. Ale dzisiejsza sytuacja jest niedopuszczalna. Jeśli organizator decyduje się ingerować w przebieg ścigania, musi mieć możliwość i umiejętność by zrobić to jak należy. Intencje były dobre, efekt okropny

– tłumaczył.

fot. Lapresse