Danielo - odzież kolarska

Alfonsina Strada: Diabeł w spódnicy

Ostatnie lata przyniosły wielki wzrost ważności i popularności kobiecego kolarstwa. Wraz z błogosławieństwem najwyższych władz kolarstwa panie mają co raz więcej okazji by uczestniczyć w żeńskich odpowiednikach wielkich wyścigów. Początki kolarstwa były jednak domeną mężczyzn, a kobiety na rowerach nie były mile widziane.

San Salvatore Monferrato to niewielkie miasteczko w Piemoncie. Leżąc przy autostradzie A26 na wschód od Turynu i na północ od Genui nie wyróżnia się niczym szczególnym spośród setek podobnych miast we Włoszech. Zabudowania na niewielkim wzgórzu odznaczają się od zieleni otaczających je pól.

8 marca w tej, liczącej około czterech tysięcy mieszkańców, miejscowości po raz kolejny był okazją do uczczenia święta kobiet. Jak co roku rada miejska San Salvatore Monferrato postanowiła nadać imię zasłużonej kobiety jednej z ulic lub placów. Od tego roku mapy miasta zostały uzupełnione o placyk imienia Alfonsiny Strady, z domu Morini. Jedynej kobiety w historii, która wystartowała w jednym z Wielkich Tourów.

Dwunasta edycja Giro d’Italia w 1924 roku rozpoczynało i kończyło się w Mediolanie, gdzie mieściła się siedziba dziennika sportowego i organizatora wyścigu La Gazzetta dello Sport. Trasę liczącą ponad trzy i pół tysiąca kilometrów podzielono na dwanaście etapów, z których tylko cztery etapy zakwalifikowano jako płaskie, a średnia długość etapu wynosiła trzysta kilometrów.

Z powodu konfliktu największych kolarzy z reprezentującym La Gazzettę Emilio Colombo, dyrektorem wyścigu, Giro stanęło przed groźbą anulowania. Powodem były oczywiście pieniądze, których zawodnicy pokroju Constante Girardengo i Ottavio Bottecchii żądali od swoich drużyn za start w wyścigu, a te żądały ich od organizatorów. La Gazzetta poszła śladem Tour de France i zaproponowała otwarte zapisy – w tej edycji Giro d’Italia mógł wystartować każdy.

Dziennik sportowy zapewnił miejsce dla dziewięćdziesięciu zawodników, obiecując że pokryje im koszty dojazdu, hoteli i jedzenia. Obiecano sześćset kurczaków, siedemset pięćdziesiąt kilogramów innego mięsa, prawie pięć tysięcy bananów i siedemset jajek. Nie było jednak mowy, o żadnych dyrektorach sportowych, masażystach, mechanikach i wozach technicznych.

Pod nieobecność największych gwiazd na liście startowej, za zgodą Colombo, pojawił(a) się Alfonsin Strada. Z imieniem nie zdradzającym płci została przyjęta i przydzielono jej numer 72. Gdy prawda wyszła na jaw, dzień przed startem było już za późno, na jakąkolwiek reakcję.

Jak wielu kolarzy w początkach XX wieku, Alfonsina wywodziła się ze skrajnej biedy. Wiele źródeł mówi, że miała co najmniej dziesięciu braci, a jej dom był szałasem bez okien, przez który przebiegały kury. Wychowana w towarzystwie chłopców i ich przyjaciół preferowała ich zabawy i sposób ubierania się. Na rowerze zaczęła jeździć w wieku dziesięciu lat, gdy jej ojciec wymienił parę kurczaków na stary i zdezelowany egzemplarz. W wieku trzynastu wzięła udział w pierwszym wyścigu, gdzie wygrała żywą świnię. Jej reputacja, zwyciężczyni wszystkich wyścigów dla dziewczynek i wielu dla chłopców, doprowadziła ją przed oblicze cara Mikołaja II w Sankt Petersburgu.

Prawdopodobnie pobiła męski rekord w jeździe godzinnej na czas w 1911 roku, ale jej próba została uznana za nieważną z powodu jazdy w sposób niekobiecy. W całej karierze wygrała trzydzieści sześć wyścigów i dwa razy startowała w Giro di Lombardia, kiedy wyścig był otwarty dla wszystkich. W 1917 roku ukończyła zmagania na ostatnim miejscu, ale już rok później wyprzedziła na mecie kilku mężczyzn.

W 1924 roku zmagania na pierwszym etapie z Mediolanu do Genui ukończyła ponad godzinę za zwycięzcą. Na kolejnych etapach spisywała się podobnie. Godzinne straty na pojedynczych etapach nie były wówczas niczym specjalnym – dobrze, gdyby była to tylko godzina, a nie trzy. Pech przyszedł na siódmym etapie, gdzie w bardzo złych warunkach pogodowych, tak jak wielu kolarzy wywróciła się. Jej kierownica była złamana, a ona sama długa czekała aż lokalny chłop przyniesie jej kij od miotły, którym mogłaby zastąpić połamane części. Mimo ukończenia etapu jadąc z prowizoryczną kierownicą, nie zmieściła się w limicie czasu.

Po raz kolejny na scenę wkroczył Colombo. Biorąc pod uwagę zainteresowanie widzów, decyzje sędziów i nastroje polityczne we Włoszech balansował nad przepaścią. Udało mu się utrzymać Alfonsinę w wyścigu. Dalej miała jechać jako zawodnik niesklasyfikowany – Colombo dalej płacił jej rachunki, ale wykluczył z klasyfikacji generalnej i wszystkich nagród. Następnego dnia zebrane tłumy dały wyraz swojej admiracji dla jej wyczynów dosłownie nosząc ją na rękach po tym, jak przekroczyła linię mety 25 minut poza limitem czasu. Ukończyła wyścig jako jedna z trzydziestu ośmiu startujących, wyprzedzając o dwadzieścia godzin czerwoną latarnię wyścigu. W dwadzieścia osiem godzin szybciej trasę wyścigu pokonał trzydziestoletni zwycięzca Giuseppe Enrici. Następnego roku nie dopuszczono jej do startu w Giro.

W życiu prywatnym była dwukrotnie zamężna. Po raz pierwszy wyszła za mąż za Luigiego Stradę, który sam ścigając się na rowerze, w prezencie ślubnym podarował jej rower z prawdziwego zdarzenia. W trakcie jej niebywałej kariery był jej trenerem i mechanikiem. Po jego śmierci związała się z Carlo Messorim, byłym zawodowym kolarzem, z którym wspólnie zaczęli prowadzić sklep rowerowy w Mediolanie. W ukończeniu spisywania wspomnień przeszkodziła jej nagła śmierć w 1957 roku. Jej rower znajduje się w kolekcji kaplicy Madonna del Ghisallo nad jeziorem Como.

Włoski zespół Tetes de bois cztery lata temu wydał utwór Alfonsina e la bici (z jęz. włoskiego: Alfonsina i rower). W 2012 roku w Londynie wystawiono sztukę teatralną It Ends In A (z jęz. angielskiego: Kończy się na A) opartą na historii jej życia. W tym roku, aby uczcić dziewięćdziesiątą rocznicę jej startu w Giro d’Italia sztuka zostanie wystawiona w niektórych miastach etapowych.