Danielo - odzież kolarska

Wypowiedzi po Amstel Gold Race

W niedzielę Philippe Gilbert ustrzelił w Amstel Gold Race hattricka. Wcześniej Belg triumfował w Valkenburgu w latach 2010-2011, Cauberg okazał się dla niego szczęśliwy również dwa lata temu, kiedy sięgnął po tytuł mistrza świata.

Dzisiejsze zwycięstwo jest dla mnie bardzo ważne. Też pod względem emocjonalnym. Pierwszy raz od dwóch lat przy trasie stała moja żona wraz z dziećmi. Nigdy nie zapomnę tej wygranej. Właśnie o takiej marzyłem

– powiedział 31-latek ścigający się dla BMC Racing.

W końcówce „Piwnego Wyścigu” najpierw odskoczył Samuel Sanchez. Taki zresztą był plan amerykańsko-szwajcarskiej ekipy.

Założyliśmy, że finał rozpocznie Samuel. Ja się spodziewałem jego ataku, moi rywale chyba nie. Byli nieco zdumieni takim rozwojem sytuacji. Potem wystarczyło, że poczekam na ten decydujący moment

– dodał Gilbert.

Trzeci raz w swojej karierze – po sezonie 2011 i 2013 – na podium Amstel Gold Race wskoczył Simon Gerrans. Australijczyk zajął trzecie miejsce za Jelle Vanendertem (Lotto-Belisol).

Jeśli weźmiemy pod uwagę, że Philippe dzisiaj był definitywnie najmocniejszy, moja lokata tym bardziej mnie cieszy. Ale szczerze, przyjechałem tutaj po nieco lepszy wynik. Nikomu w naszej grupie jakoś nie chciało się gonić Gilberta. Gdybyśmy współpracowali, może istniałaby szansa, by go jeszcze złapać. Stało się inaczej. Gratuluję Jelle, który po tym, jak do nas doskoczył, nie przestał kręcić i ostatecznie był drugi

– stwierdził reprezentant teamu Orica-GreenEdge.

Szósty w niedzielę Simon Geschke (Giant-Shimano) nie był do końca zadowolony z swojego rezultatu.

Fajnie, że wygrałem sprint z drugiej grupy pościgowej. Podium było jednak 100 metrów dalej. Z drugiej strony chciałem uplasować się w top 10, co też uczyniłem. Marzyłem o pierwszej trójce czy o zwycięstwie, ale to były marzenia

– oznajmił Niemiec.

Tuż za nim na kresce zameldował się Bauke Mollema, który był mocno podenerwowany.

Kwartet goniący Gilberta był 20, 30 metrów przed nami. Próbowałem zespawać obie grupki, ale nikt oprócz mnie zbytnio się do tego nie kwapił. Trzymali się mojego koła i tyle

– mówił lider zespołu Belkin.

Dopiero na 24. pozycji przyjechał Fränk Schleck (Trek). Doświadczony Luksemburczyk, triumfator Amstel Gold Race z 2006 roku, przyznał, że zaspał na zjeździe do Valkenburga przed wspinaczką na Cauberg.

Chyba zbyt mało zaryzykowałem. Na ostatnich kilometrach chciałem zaatakować, jednak czołówka jechała bardzo szybko. Za szybko. Jest ok., z optymizmem patrzę teraz na Liege-Bastogne-Liege

– relacjonował starszy z braci.

Andy natomiast wolałby o dzisiejszym ściganiu zapomnieć. Po upadku 28-latek zrezygnował z dalszej jazdy.

Boli mnie kolano, nie wiem, co jest grane. Czekamy na diagnozę

– zakomunikował Andy.